Witam!
Mianowicie dopiero teraz zauważyłam że mój ostatni post ukazał się tutaj ponad 3 miesiące temu. Kompletnie brakuje mi czasu na prowadzenie bloga ale bardzo nie chciałabym z tego zrezygnować. Zwłaszcza że byłam lekko zszokowana kiedy ostatnio zobaczyłam statystyki a tam ponad 10 000 wejść. To na prawdę sporo jak na stronę która głównie leży odłogiem. No ale dzisiaj mam Wam co konkretnego do pokazania. Mianowicie dokładnie od Wielkanocy mieszkam w własnym mieszkaniu. Pokój, kuchnia, przedpokój, łazienka. Założenie było proste ma być fajnie, kobieco, niskim kosztem. No ja wiem że oczywiście tak to by chciała prawie każda czytająca no ale cóż... Początkowo mieszkanie miało być całe na biało, kanapa, meble, ściany. Jednak jak wiadomo życie i tak zwykle wprowadza zmiany w naszych planach:) Tak więc jest bardzo jasno i przestronnie(w porównaniu do tego co nasi lokatorzy Nam zostawili:|:|:|).
Ja jednak bardzo cieszę się zwłaszcza z szafeczek które zostawili(inaczej chcieli je wyrzucić), okazało się że są to szafki kucheinne z prawdziwego drewna. Na początku też moją pierwsza myślą było WYWALĘ jak zobaczyłam w jakim są stanie. Jednak po chwili namysłu postanowiłam je całkowicie odmienić, zwłaszcza że mam słabość do prawdziwego drewna i bardzo sobie je cenie. A koszt 2 identycznych szafek z płyty wiórowej to okolo 400-500zl co zdecydowanie było dla mnie nie do przyjęcia ponieważ produkt nie jest zwyczajnie wart takiej kwoty np w Castoramie:)
No ale nic do rzeczy. W kuchni koniec końców są 4 różne tapety na ścianach czego zbytnio nie widzi nikt poza mną no ale okay(2 różne odcienie beżu) no i zdecydowanie jestem zakochana w fioletowo pasiastej ścianie na której stoją szafeczki.
Chcę Wam pokazać jak wyglądało wszystko przed no i PO.
Dzisiaj tylko kuchnia w weekend może uda mi się zrobić zdjęcia pokoju w którym stoi kredensik za całe 15zł z tablica.pl.
Także miłego oglądania i zachęcam do wszelkiego rodzaju transformacji starych pozornie bezużytecznych mebli, przedmiotów a zwłaszcza tych z drewna.
SZAFKI TAK WYGLĄDAŁY PRZED. Blat też był niezbyt ciekawy.
Jednak po wyciągnięciu środkowej części frontów,
wypoleworaniu, zakonserwowaniu i pomalowaniu a także przetarciu w stylu shabby chic
powstały szałki jak poniżej .
Zegar to jeden z moich pierwszy zakupów jeszcze zanim dowiedziałam
się kiedy dokładnie będzie mi dane się wprowadzić.
Fioletowa ściana jest jedynym tak mocno kolorowym akcentem w całej kuchni.
Jednak jestem niesamowicie zadowolona z efektu.
Od zawsze mówiłam że nie będę miała zbyt wiele mebli w mieszkaniu i nie chciałam
też mieć szafek u góry (bądźmy szczerzy 1 osobie nie potrzeba aż tylu rzeczy).
Pierwotnie półka była lakierowana w kolorze sosnowym. No ale jak wiadomo
nic się przed farbą i pędzlem u mnie nie obroni:)
PS: Macie ochotę to zapraszam na kawę:) Kubek można sobie zawsze wybrać z małej kolekcji jaką mam:)