środa, 24 sierpnia 2011

zaległości.


Witam!
Postanowiłam  w końcu zabrać się za pisanie zaległych postów o których myślałam,że powinny się tu znaleźć.
Tak więc zacznijmy od początku. Dzisiaj postaram się stworzyć krótki ale treściwy post na temat tego, że od około tygodnia JESTEM DUMNĄ POSIADACZKĄ MASZYNY DO SZYCIA.
1 dzień to była całkowita tragedia. Myślałam, że włącze 2 guziki i pójdzie a tu dupa, problemy z samym chociażby nawleczeniem nici. Instrukcja okazała się słabo przydatna. Sąsiadka posiadająca 40 letniego Łucznika, pomogła o wiele więcej.
Przez przerwsze kilka godzin po uruchomieniu całej machiny rozpoczęła się bitwa pomiędzy mną a Olą (nazwa modelu) o to, żeby nie pentelkowała. Okazało się, że zapomniałam ustawić odpowiednio do każdego ściegu natężenie nici. Dalej nie wiem co to znaczy ale oks, że więcej nici, że mniej??
Po dwóch dniach kiedy już ogarnełam wszystkie ściegi, wybróbowywane na skrawkach materiałów oraz natężenie i zakładanie nici nie było już żadnym problemem uszyłam moją pierwszą małą kosmetyczkę. Kolor: granat, wzór: białe groszki. Ależ dumna byłam.
No a teraz już mini fabryka poduszkowa idzie pełną parą.
Dzisiaj również zaopatrzyłam się w kolejny milion materiałów. Koniec końców okazało się, że mam 4 kolory lnu- jednak to się zawsze przyda, no i niezliczone inne materiały. Jednak to mnie cieszy niezwykle.

Poniżej prezentuję zdjęcia tego co udało mi się w ostatnim czasie wykonać, pokonać, utworzyć.






Zdjęcia niestety baaaaaaaardzo złej jakości bo robione z telefonu w dodatku wieczorem, ale postaram się o jakiś aparat porządny niebawem, i brat już mi kradł nie będzie:)



No i słowo na niedzielę: KEEP CALM AND SEW ON!



Pozdrawiam gorąco i upalnie!!!!




Istnieje możliwość zamówienia wszystkich prezentowanych prac.

sobota, 13 sierpnia 2011

letnia ulewa

Serwus!!! (wiem dziecinne, ale mam fajne wspomnienia z tym przywitaniem)
Tak więc od około 10 minut za oknem jest BURZA, piękna letnia, orzeźwiająca burza. Jednak mi, że tak powiem nie zależy bo siedzę w domu i buszuję sobie po internecie.
Ostatnimi dniami jestem znowu w fazie szukania ciekawych i inspirujących blogów, noooo i przyznam szczerze udało mi się ich już kilka znaleźć, ale o tym będzie w innym poście. Pod koniec tego tygodnia miałam trochę pracy, ale jak wszyscy wiemy, praca która cieszy to nie praca. Mnie cieszyła do 5 poduszki i 4 torby (robiłam po 8 sztuk z każdego), później lekko się zirytowałam. No, ale nieważne.
Pokazuję, co ostatnio udało mi się wytworzyć i to w sumie z przypadku. Wystarczyło jedynie zamówienie na białe pudełko i nowiutka czarna farba pod ręką, żebym mogła dojść do wniosku, A CO ZASZALEJE. Najwyżej można zawsze zamalować.
Pudełeczka wszystkie już się rozeszły. Jedno nawet poleciało do przemiłej Moniki z bloga Diva na urlopie.
Planuję również kolejny post o Paniach które podjęły ze mną współpracę w ramach mojego sklepiku Magic Box. Każda z dziewczyn jest przesymaptyczna oraz wszystkie posiadają niezwykle oryginalne i fajne style ubierania się.

No ale do rzeczy, już pokazuję to co zrobiła.
Całuję cieplutko i pozdrawiam!!!






PS: WSZYSTKIE POKAZYWANE PRZEZE MNIE RZECZY MOŻNA ZAKUPIĆ TUTAJ: Magic Box, wystarczy napisać wiadomość:)

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

wakacyjny rozgardiasz

Witam serdecznie!!
Ostatnio doszłam do wniosku, że bardzo nie lubię, weekendów, okresów świąt, urlopów i takich tam. Pewnie wszyscy czytający się teraz mocno zdziwili!! No, ale już wyjaśniam mianowicie chodzi mi tutaj o czas kiedy wszystko jest nieco "zawieszone" ludzie wyjezdzaja nie daje sie z nim skontaktowac, wszystko trwa duzo dluzej niz zwykle. Jednak przyznaje szczerze, że moje klientki również musiały się uzbroić w cierpliwość w momencie kiedy byłam na 2 tygodniowym wyjeździe. Jednak od poczatku.
Miesiąc temu rozpoczął się prawdziwy młyn. DUUUUUUŻŻŻŻŻOOOO pracy miałam, postanowiłam zrezlizować wszelkie duże i małe, zaległe i nowe zamówienia.
Nauczyłam się też wielu nowych rzeczy, mianowicie od pewnego czasu tworzę torby, koszulki, poszewki oraz inne rzeczy z wybranymi, znalezionymi, własnymi grafikami. Sprawia mi to ogromną radość. Poza tym przstał być dla mnie tajemnicą shabby chic. Styl ten uwielbiam od dawna, ale dopiero teraz i to w sumie przypadkiem zaczełam w nim tworzyć.
Po tym całym ogromie pracy (która mnie cieszy na prawdę jak mało co), oraz przygotowań do wyjazdu, który raczej nie należał do klasycznych "wakacji pod palmą" przyszedł czas na sam trip.
24.07- Lukas, uwielbiamy oraz przesympatyczny kolega z Słowacji przyjechał
25.07- 3 nieco oderwanych chwilowo od rzeczywistości młodych ludzi (Karolina, Lukas no i ja) postanawia wylecieć z Katowic do Rzymu.
26.07- wciąż zwiedzaliśmy upalny i PEŁEN od turystów Rzym
27.07- czas się przemieścić, wylot Rzym- Paryż
28.07- 15km pieszo przez Paryż, chociaz myślę, że więcej. Jak dla mnie osoby pracującej w domu, studiującej i unikającej zbędnego wysiłku fizycznego był to horror ale teraz wspaniale się wspomina
29.07- Lot Paris- Goteborg. W końcu moja ziemia obiecana, Szwecja jest już praktycznie moim drugim domem, dopiero w tym roku byłam tam bodajże 3 raz. Co za ludzie, klimat, logika w tym wszystkim co się tam znajduje. Mam wrażenie, że wszystko jest dokładnie przemyślane i sensowne.
02.07- last flight Goteborg City Airport- Gdańsk. Czas na wakacje na plazy. Z Gdanska prosta droga do ukochanego SOPOTU. tam 4 dni blogiego lenistwa oraz plazowania:D
6.08- wieczorem powrot z Gdanska do Katowic, 12 godzin w 50cm przejsciu w wagonie, jednakże żeby nie było 1 klasa. Po przyjezdzie nie czulam nawet swojego mozgu, wszystko bylo nieco obolale.

No a teraz czas na kilka zdjec. Te handmadowe, zamieszcze nieco pozniej, no i jeszcze kilka spraw o ktorych koniecznie musze napisac, i troche sie pochwalic.

Tak wiec kochane mam nadzieje ze Wam,też się wakacje udały, lub dopiero się udadzą. Bo w końcu trzeba być KOLEKCJONEREM WSPOMNIEŃ, aby na starość nie zanudzać swoich dziećmi opowieściami o tym jak to było Nam ciężko w waszym wieku. Przynajmniej ja tak sądzę. Całuję gorąco!!!